Jeszcze noc, a tu już pobudka. Jedziemy na Łysą Polanę, dalej z buta nad Morskie Oko. Tam małe śniadanko i w górę. Jeżeli chcecie wejśc na Rysy róbcie to jak najwcześniej, potem jest straszny ruch na szlaku. Szliśmy było pusto. Dotarliśmy na szczyt - RYSY 2499 m n.p.m., jest 9:27, wcześnie a nie jesteśmy pierwsi. Od strony Słowackiej jest łatwiejsze podejście. Pochmurno i jak na razie nie wiele widać. Czekamy może się przechmurzy. Jest pare minut po 11 pokazało się słońce. Ludzi przybywa. Szybka sesja zdjęciowa i wracamy. Ruch na szlaku natęża się. Okazało się że ktoś ma lęk wysokości i zakleszczył się na łańcuchach. Super. Schodzimy im niżej tym więcej ludzi. Momentami jest to nawet bardzo niebezpiecznie. Problem z wyminięciem się szczególnie na łańcuchach, gdzieś powyżej ktoś strącił akmienie, lecą w dół, całe szczęście nikt nie oberwał. Zbliżamy się do Morskiego Oka, a tam jak na odpuscie, żeby nie kobiety nie byłoby gdzie palca wcisnąć. Szok. Czy ci wszyscy ludzie żeby wypić piwo, poopalać się i naśmiecić muszą leść w góry? Nic to III szczyt zdobyty jeszcze tylko 25. Trochę jesteśmy już zmęczeni i podjeżdżamy trmwajem konnym. W Zakopanym jemy objad i do busa. Wracamy do Olsztyna.